Zachęcona pozytywnym przesłaniem oraz odbiorem "W dżungli samotności" sięgnęłam i po tę pozycję.
Okładka, podobnie jak wyżej wspomniana lektura, jest kolejnym wydaniem kiczu. W środku znowu denerwujące i nie wiem czemu mające służyć rysuneczki, czarno-białe zdjęcia oraz fragmenty "złotych myśli" w oddzielnych ramkach.
Anoreksja i bulimia - w wielkim skrócie tych problemów dotyczy książka, która jest ponoć (tak twierdzi Beata Pawlikowska) zapisem kilku lub nawet kilkunastomiesięcznej (?) wymiany maili autorki z Moniką, borykającą się właśnie z zaburzeniami odżywiania.
Przyznam, że była to chyba jedna z najbardziej zniechęcających mnie książek. Bynajmniej nie ze względu na poruszaną tematykę, lecz na powtarzanie wciąż tych samych zachowań owej Moniki.
Góra i euforia, a za chwilę dół i czarna rozpacz. Użalanie się nad sobą. Wałkowanie po raz kolejny tych samych kwestii. Marudzenie, narzekanie i labidzenie. A po drugiej stronie pani Beata, która cierpliwie wyjaśnia, tłumaczy, odpisuje...
Czytając słowa Moniki miałam wrażenie, że jest jak trujący bluszcz i wampir energetyczny w jednym. Jak pijawka, która przyssała się na dobre, żywiąc się krwią autorki.
Być może na taki, a nie inny odbiór lektury mają wpływ doświadczenia z podobnymi do Moniki osobami. Właściwie raczej na pewno tak jest.
Niektórzy lubią cierpieć i w tym cierpieniu tkwić. Mało tego, próbują innych wmanipulować w ten schemat. Po to, by zwrócić na siebie uwagę. Tu nie pomoże tylko zwykła rozmowa, czy obecność bratniej duszy. Tu naprawdę potrzebna, niezbędna i konieczna jest profesjonalna terapia. Uzależnienie jest chorobą. Poważną. Czasem nawet śmiertelną.