To nie jest blog z typowymi recenzjami książek.
To jest moja osobista podróż.
Bardzo subiektywna.
Podróż w emocje.
Podróż we wspomnienia.
Podróż sentymentalna.

środa, 7 grudnia 2011

"Kat miłości" - Irvin D. Yalom

Jedna po drugiej - mam na myśli książkę tego samego autora, o której decyduję się napisać. Jej lektura zajęła mi ponad tydzień, co w moim przypadku jest bardzo długim okresem czasu. Tak bywa, że są książki wymagające specyficznych refleksji i ta do nich z pewnością należy. Nie da się jej przeczytać na jednym tchu, bo nic się z niej nie wyniesie i nie zapamięta.

Dziesięć różnych historii dziesięciu różnych osób z dziesięcioma różnymi problemami. Wszystkie przedstawione okiem autora - psychiatry i psychoterapeuty. Mnie wciągnęły. Jedne bardziej, inne mniej, ale przykuły moją uwagę na tych kilka dni. Przystępny język i całkiem zrozumiałe słownictwo nie zniechęcają, a wręcz przeciwnie.

Czytając te opowieści przypominały mi się często fragmenty moich sesji. Próbowałam zastanawiać się jak to jest siedzieć na tym drugim krześle i wysłuchiwać tych wszystkich historii. Mam ochotę zadać kilka pytań mojej obecnej terapeutce, ale nie wiem jak zostałyby one przyjęte, gdyż amerykańskie podejście Yaloma zdecydowanie różni się od tego, co było i nadal jest moim doświadczeniem terapeutycznym.

Może to, o czym mówię, wyjaśnią cytaty, których znalazłam całą masę. Moim zdaniem warto im poświęcić chwilę...

"Rozumienie rodzi zmianę".

"Moim zdaniem istnieją cztery dane egzystencji szczególnie ważne dla psychoterapii: nieuchronność śmierci, dotycząca nas samych i tych, których kochamy, wolność kształtowania swego życia wedle własnej woli, nasza ostateczna egzystencjalna osobność i, w końcu, brak narzucającego się oczywistego sensu życia".

"Rzeczy zanikają, alternatywy się wykluczają".

"Każda decyzja wymaga jakiejś formy wyrzeczenia się; każdemu tak odpowiada jakieś nie, każda decyzja eliminuje i niszczy inne możliwości".

"Jednym z wielkich paradoksów życia jest to, że samoświadomość rodzi lęk. Stopienie się z innymi likwiduje lęk w radykalny sposób, czyli przez eliminację samoświadomości. Osoba, która się zakochała i weszła w błogi stan zlania się z innym, przestaje być refleksyjna, ponieważ jej zadające pytania i samotne ja (i związana z nim, nacechowana lękiem izolacja) roztapia się w my. W ten sposób człowiek pozbywa się lęku, ale traci siebie. Dlatego właśnie terapeuci nie lubią zajmować się pacjentami, którzy są zakochani. Terapia nie daje się pogodzić z właściwym zakochaniu stanem roztopienia się, ponieważ praca terapeutyczna wymaga pytającej samoświadomości i lęku, który ostatecznie spełni rolę przewodnika ukazującego wewnętrzne konflikty".

"Miłość nie jest tylko i wyłącznie płomieniem namiętności między dwojgiem ludzi, istnieje ogromna różnica między zakochaniem się a kochaniem. Miłość jest sposobem bycia, 'oddaniem', a nie 'wpadaniem' (po polsku mówimy czasem o zakochanym 'wpadł jak śliwka w kompot', a o nieplanowanym wyniku miłości fizycznej 'wpadli')".

"Można śmiało powiedzieć, iż zdolność do tolerowania niepewności jest wstępnym warunkiem wykonywania tego zawodu. Ludzie zwykle sądzą, że terapeuta metodycznie i pewnie prowadzi pacjenta przez kolejne, dające się z góry przewidzieć, etapy terapii, do z góry znanego sobie celu. To się zdarza, ale bardzo rzadko".

"Sesje terapeutyczne zawsze coś poruszają, a nigdy niczego nie rozwiązują".

"Żadna terapia nie ma szans, jeżeli pacjent ukrywa swój główny problem".

"Jeżeli dwoje ludzi czuło do siebie to samo, jeżeli wspólnie coś przeżywali, to wtedy mogą rozważać możliwość jakiejś formy powrotu do tych cennych, wzajemnych uczuć. To byłaby bardzo delikatna operacja, w końcu ludzie się zmieniają i miłość nigdy nie trwa wiecznie, ale w przypadku takiej wspólnoty odczuwania istnieje pewne prawdopodobieństwo, że to się może dokonać. Dwoje ludzi może osiągnąć stan zbliżony do początkowego, prawie idealnego stanu miłości, jeśli nadal chcą trwać w tym związku, pielęgnują go i dbają o pełną komunikację między sobą. Ale przypuśćmy, że między dwojgiem ludzi nigdy nie istniało coś takiego jak wspólnota przeżyć i doznań! Przypuśćmy, że każde z nich czuło inaczej, zupełnie czegoś innego doświadczali i inaczej przeżywali coś, co wydawało się im wspólne. I przypuśćmy, że jedno z nich błędnie myślało, że drugie przeżywa to samo?"

"Najlepszym sposobem zapobieżenia trudnej sytuacji jest jej przewidzenie".

"Tylko najgłębsza rozpacz mogła zrodzić iluzję o takiej sile i żywotności".

"Ci, którym usiłuje się pokazać prawdę i skłonić ich do życia w prawdzie, zwracają się w końcu przeciwko niemu i powracają do życia złudzeniami".

"Długa depresja jest prawie tak samo ciężka dla otoczenia pacjenta jak dla samego pacjenta".

"Nieporównanie trudniej jest znosić coś, co zagraża twojemu życiu teraz, w tej chwili, niż wracać do wydarzeń, które miały miejsce rok czy dwa lata temu".

"W grupie funkcjonujemy mniej więcej tak samo jak w świecie i odzwierciedla ona nasze podejście do ludzi i do życia. Każdy stwarza sobie w grupie taki sam rodzaj otoczenia i kontaktów z ludźmi, jakie ma w życiu".

"O wiele lepiej zapomnieć, o czym się mówiło podczas sesji i potem się zmienić, niż dokładnie pamiętać każde słowo, ale się nie zmieniać (opcja znacznie popularniejsza wśród pacjentów psychoterapii)".

"Naturalne jest, że reagujemy obronnie, jeśli ktoś zaatakuje samo centrum naszej istoty, wtedy bowiem stawką jest nasze przetrwanie".

"Dwie różne formy terapii ilustrowały różnicę między tym, co daje nam terapia grupowa z akcentem na bycie z ludźmi, a tym, co zyskujemy dzięki terapii indywidualnej - z jej akcentem na bycie ze sobą samym i w sobie samym".

"Nasze podejście do śmierci zależy w dużym stopniu od tego, jak zachowywali się wobec niej nasi rodzice".

"Przeniesienie polega na tym, że pacjent rzutuje ('przenosi') na terapeutę uczucia, które powstały wcześniej w innych, znaczących dla niego relacjach. Przeciwprzeniesienie, odwrotnie, oznacza podobnie irracjonalne uczucia terapeuty do pacjenta. Czasem przeciwprzeniesienie może być tak dramatyczne, że uniemożliwia terapię. Wyobraźmy sobie Żyda, który ma przeprowadzać terapię nazisty, lub wykorzystaną kiedyś seksualnie terapeutkę mającą zajmować się gwałcicielem. W łagodniejszej formie przeciwprzeniesienie wkrada się do każdej terapii".

"Każdy, kto zajmuje się zawodowo pomaganiem, praktykuje na żywym człowieku. Nie ma innej możliwości".

"W terapii najważniejsza jest relacja - to ona uzdrawia".

"Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?"

"Psychiczna 'pustka' jest użytecznym pojęciem w leczeniu ludzi z zaburzeniami związanymi z jedzeniem".

"Pojawienie się u pacjenta symptomów związanych z relacją z terapeutą zawsze oznacza początek prawdziwej, gruntownej terapii, ponieważ symptomy te otwierają drogę do centralnych problemów jego życia".

"Pacjenci, jak wszyscy inni, najwięcej korzystają z jakiejś prawdy wtedy, kiedy sami ją odkryją".

"Im bardziej niespełnione życie, im więcej niezrealizowanego potencjału, tym większy lęk przed śmiercią".

"Jeden z aksjomatów psychoterapii głosi, że wszystkie znaczące uczucia, pojawiające się w trakcie pracy terapeutycznej u pacjenta czy u terapeuty, muszą w jakiś sposób wyjść na światło dzienne i zostać prędzej czy później zakomunikowane - jeśli nie przez jeden kanał, to przez inny, werbalnie lub niewerbalnie".

"Po pierwsze, pacjenci zwykle popadają w czasowy regres, gdy zbliża się koniec terapii. Po drugie, problemów będących przedmiotem terapii nigdy nie rozwiązuje się raz na zawsze. Terapeuta i pacjent ciągle do nich wracają, integrując je na coraz to nowym poziomie świadomości i umacniając się w naukach z nich płynących - dlatego psychoterapię nazywamy często w naszych kręgach 'cykloterapią'".

"Najgorsza rzecz, jaka może się komuś zdarzyć, to umierać w samotności".

"Pozwolić odejść to nie to samo, co zapomnieć".

"Co innego zapominać, a co innego trzymać się kurczowo widma przeszłości i nie pozwolić mu odejść ze świata, do którego już nie należy".

"Metafora zamrożenia, często używana do opisania stanu chronicznej żałoby, jest jak najbardziej odpowiednia. Ciało jest sztywne, twarz napięta, zimne, obsesyjne myśli zatykają mózg".

"Pierwsze sny, które pacjenci przynoszą na terapię, dają często duży wgląd w ich problemy".

"Aby móc nauczyć się żyć z umarłymi, trzeba najpierw nauczyć się żyć z żywymi".

"Śmierć dziecka często powoduje utratę poczucia sensu życia. Gdy odchodzi rodzic lub przyjaciel, tracimy przeszłość - zmarły mógł być świadkiem wspaniałych, dawno minionych wydarzeń i przeżyć. Ale utrata dziecka oznacza utratę przyszłości, a tym samym zburzenie wielu planów i nadziei nadających sens wysiłkom rodziców - rodzice ponadto tracą wielką szansę na przekroczenie śmierci (ponieważ dziecko jest nadzieją na nieśmiertelność). Mówiąc fachowym językiem, utrata rodzica jest 'utratą obiektu' ('obiekt' to postać, która konstytuuje nasz świat wewnętrzny, szczególnie w dzieciństwie), natomiast utrata dziecka jest 'utratą projektu' (to znaczy utratą centralnej zasady, która organizuje czyjeś życie i daje odpowiedź na dwa zasadnicze pytania: po co żyjemy i jak mamy żyć.) Nic dziwnego, że utrata dziecka jest najcięższą ze wszystkich strat - tak ciężką, że wielu rodziców zmarłych dzieci przez lata nie może wyzwolić się z bólu i rozpaczy, a niektórzy pogrążają się w nich już na całe swoje życie".

"Sny, tak jak symptomy cielesne, mają zawsze więcej niż jedno wyjaśnienie: składa się na nie wiele rzeczy i mają wiele warstw znaczeniowych. Żadna analiza nie obejmuje wszystkich znaczeń snu; terapeuci zajmują się zwykle tymi wątkami snu, które przyspieszają i pogłębiają bieżącą pracę z pacjentem".

"Rodzice zmarłego dziecka przeżywają żałobę w różny - często diametralnie różny - sposób. Nie są w stanie zrozumieć się wzajemnie i pomagać sobie w tych trudnych chwilach, a nawet, przez sam fakt różnych 'stylów' przeżywania straty przeszkadzają sobie wzajemnie. Wywołuje to konflikty, alienację i, w końcu, separację. Terapia ma wiele do zaoferowania rodzicom pogrążonym w żałobie. Terapia par może wskazać źródła napięć między małżonkami i pomóc każdemu z nich poznać i uszanować 'styl' żałoby partnera. Terapia indywidualna może pomóc zmienić patologiczną żałobę".

"Pamiętaj, że nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego. Niech ci wystarczy, że możesz pomóc pacjentowi w uświadomieniu sobie, co trzeba zrobić. A potem zaufaj jego własnemu pragnieniu zmiany i rozwoju".

"Irracjonalne poczucie wyjątkowości jest jednym z głównych sposobów wypierania faktu śmierci. Ta część naszego umysłu, której zadaniem jest łagodzenie lęku przed śmiercią, wytwarza irracjonalne przekonanie, że to nie nas dotyczą biologiczne i ludzkie prawa, że takie straszne rzeczy jak starzenie się czy śmierć mogą się przydarzyć innym, ale nie nam".

"Izolacja jest integralną częścią naszej egzystencji, a intymność, która, choć nie zmienia faktu izolacji, rozprasza związany z nią lęk".

"Moim zdaniem 'dobra' terapia z 'dobrym' pacjentem sprowadza się do poszukiwania prawdy (i jest ona dla mnie tożsama z terapią głęboką, wnikliwą, a nie sprawnie przebiegającą czy nawet, niestety - muszę to przyznać - przynoszącą ulgę lub wspomagającą)".

"Choć iluzje często pocieszają i przynoszą ukojenie, w ostatecznym rozrachunku osłabiają i ograniczają ludzkiego ducha".

"Dobra, pełna zaufania relacja z terapeutą jest warunkiem powodzenia każdej terapii".

"Pacjenci, opowiadając nam o sobie, dokonują pewnego wyboru danych dotyczących dawno minionych wydarzeń. Na podstawie tych danych terapeuci rutynowo rekonstruują ich życie i są przekonani, że dzięki nim mogą określić główne wydarzenia z wczesnego dzieciństwa, prawdziwą naturę związku pacjenta z rodzicami, prawdziwą naturę związków między rodzicami i między rodzeństwem, system funkcjonowania rodziny, wewnętrzne reakcje pacjenta na urazy wczesnego okresu życia, istotę dziecięcych i młodzieńczych przyjaźni".

"Liczne zajęcia są często błogosławieństwem we wczesnym okresie żałoby, bowiem odciągają uwagę od tragedii straty i śmierci (w naszej kulturze dużą część takich zajęć stanowią formalności pogrzebowe, ubezpieczeniowe i spadkowe)".

"Pełne poznanie drugiej osoby jest niemożliwe także dlatego, że każdy z nas informacje o sobie ujawnia selektywnie: o jednych rzeczach mówimy, a inne, z różnych względów, pozostają ukryte przed naszym rozmówcą".

"Ludzie, którzy czują się 'wybrakowani' w środku, nigdy nie zostaną uzdrowieni przez złączenie się z inną pustą wewnętrznie osobą. Dwa ptaki ze złamanymi skrzydłami nigdy nie wzlecą, choćby nie wiem jak sobie pomagały. W końcu muszą się od siebie oderwać, by oddzielnie poskładać swoje poranione skrzydła i pozwolić im się zrosnąć".

"Jeśli wierzymy, że ludzi można ująć w kategorie i postrzegamy ich przez pryzmat pewnych klasyfikacji, nigdy nie dostrzeżemy ani nie docenimy tych ważnych części osoby, które poza nie wykraczają".

"Jednym z warunków dobrego związku z drugim człowiekiem jest założenie, że nigdy nie będzie go można w pełni poznać".

"Szczegóły są cudowne. Informują, uspokajają i przebijają ściany izolacji - pacjent czuje, że wraz z poznaniem szczegółów wchodzisz w jego życie".

"Ktoś bardzo stary jest ostatnią osobą, która znała jakiegoś dawno nieżyjącego człowieka lub ludzi. Kiedy ta bardzo stara osoba umiera, umierają również ci wszyscy ludzie, których tylko ona pamięta - umierają na dobre, czyli odchodzą na zawsze z czyjejś żywej pamięci".

"Niedobrze jest podejmować nieodwracalne decyzje, będąc w stresie czy przy silnych zaburzeniach logicznego myślenia".

"Wszyscy psychoterapeuci mają w sobie coś z detektywa".

"Jeśli będziesz się dręczyć, zawsze znajdziesz kogoś, z kim będziesz mogła się porównać na swoją niekorzyść".

"Dobrą rzeczą w depresji - jedyną dobrą rzeczą - jest to, że się kończy".

"Dlaczego tak lubimy się porównywać na swoją niekorzyść? Tak bardzo się w ten sposób karzemy. Jest to tak perwersyjne, jak dłubanie w bolącym zębie".

"Terapeuta (tak jak rodzic) musi zmierzać do tego, aby stać się dla pacjenta zbędny - ma tylko pomóc pacjentowi stać się swoim własnym ojcem i matką".

"To przede wszystkim czyny, a nie słowa, oddziałują terapeutycznie".

"Terapeuta nie musi być wierny pacjentowi poza jego sesjami i zrozumiałe jest, że ma inne relacje, a za drzwiami czeka już następna potrzebująca osoba".

"Zadanie terapeuty nie polega na zabieraniu pacjenta na wspólne wykopaliska archeologiczne. Jeśli to kiedykolwiek komuś pomogło, to nie z powodu poszukiwania i odnalezienia tego jednego fałszywego tropu (życia nigdy nie psuje jeden fałszywy trop; ulega ono degradacji, kiedy jego główny trakt jest niewłaściwą drogą). Terapeuta nie pomaga pacjentowi przez rozgrzebywanie przeszłości, lecz przez swą pełną miłości obecność, przez troskę i wiarę, że ich wspólne działanie przyniesie w końcu odkupienie i uzdrowienie. Regresja do dramatu kazirodztwa (czy do jakiegokolwiek innego traumatycznego doświadczenia) jest uzdrawiająca tylko dlatego, że dostarcza terapeucie i pacjentowi okazji do wspólnego głębokiego przeżycia i współuczestniczenia w pewnym interesującym przedsięwzięciu. W ten sposób pozwala ona dojrzewać rzeczywistemu czynnikowi terapeutycznemu, jakim jest relacja".

"Zdarzenia zamykające lub otwierające jakiś etap życia są zawsze ważne, a decyzja o przejściu na emeryturę należy do najważniejszych punktów zwrotnych w całym życiu. Niemożliwe, by nie wywoływała głębokich uczuć związanych z przemijaniem, by nie skłaniała do pytań o sens czynionych przez całe życie wyborów. Dla tych, którzy często bardzo intensywnie zanurzają się w siebie, emerytura jest czasem refleksji nad całym życiem i narastającej świadomości nadchodzącej śmierci".

"Naszych uczuć zwykle nie obchodzą racjonalne argumenty. Najczęściej chodzą one własnymi drogami".

"Terapia indywidualna wymaga czasu - dobrych kilka miesięcy, a nawet rok lub dłużej - i nie jest to droga usłana różami. Mogą pojawić się bolesne myśli i wspomnienia i przez jakiś czas możesz czuć się jeszcze gorzej niż teraz".

"Jednym z naszych głównych zadań w terapii jest odszukanie prawdziwych źródeł twoich uczuć, zbadanie prawdziwych powodów twego cierpienia".

"Czasem bagatelizuje się lęk przed śmiercią - przecież jest uniwersalny, któż nie wie o śmierci i nie boi się jej? Ale co innego wiedzieć o śmierci w ogóle i otrząsnąć się raz czy dwa razy na wieść o niej, a co innego bać się swojej własnej śmierci, czuć, że się zbliża w każdym włóknie swego jestestwa. Tego rodzaju świadomość śmierci oznacza 'bojaźń i drżenie', które zdarzają się niezwykle rzadko, czasem raz lub dwa razy w całym życiu".

"Jeśli zbyt intensywnie wpatrujemy się w przeszłość, łatwo dać się zawładnąć żalom. Ważne jest teraz, aby zwrócić się ku przyszłości. Trzeba pomyśleć o zmianie. Nie wolno dopuścić do sytuacji, że za pięć lat będziemy żałować, iż przez te pięć lat nie zrobiliśmy czegoś, co mogliśmy zrobić".

"Nierzadko terapia jednego z małżonków prowadzi do napięć w małżeństwie: jeśli jedno się zmienia, a drugie pozostaje w tym samym miejscu, zanikają mechanizmy utrzymywania równowagi w małżeństwie. Pacjent ma do wyboru: albo zduszenie swojego rozwoju, albo rozwijanie się kosztem rozkładu związku".

"Interwencje paradoksalne mogą być skuteczne wtedy, kiedy podstawy relacji terapeutycznej są już na tyle solidne, iż nic im nie zagraża i potrzeba radykalnego środka, by unaocznić absurdalne znaczenie symptomu i doprowadzić do jego likwidacji".