Książka z historią i z duszą. Dostaliśmy ją z Mężem pod choinkę od naszej wspólnej znajomej, którą odwiedziliśmy podczas ubiegłorocznego pobytu nad morzem. Z kolei ona otrzymała ją od swojej siostry, a ta - od matki. Zostaliśmy więc "czwartym ogniwem" w tym emocjonalnym łańcuchu.
Historia niespełna czterolatka, który w trakcie skomplikowanej operacji poznaje jak wygląda niebo i mimochodem zaczyna o tym opowiadać rodzicom. Spisana przez ojca.
Szczegóły, których w żaden sposób tak małe dziecko znać nie mogło, a które są zgodne z tym, co możemy przeczytać w Piśmie Świętym. Zdarzenia z życia własnej rodziny, o których pojęcia malec nie miał, a które faktycznie miały miejsce.
"Niebo istnieje... Naprawdę!", czyli "niesamowita historia małego chłopca o wyprawie do nieba i z powrotem" to podróż do innej rzeczywistości, która zaczyna się dopiero po śmierci.
Ktoś może zarzucić dziecięcą naiwność, czy prosty język, jakim została napisana ta książka, ale prawdopodobnie wystarczy jeden cytat: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego" (Mt 18,3), by zrozumieć i uwierzyć.
Dla szperaczy, znających język angielski, polecam stronę Heaven Is for Real.