Niech Was nie zdziwi mocno sfatygowana okładka - egzemplarz pochodzi bowiem z 1969 roku. Jest to jedyny i namacalny prezent, jaki dostałam od mojej przyjaciółki ze studiów pod koniec lat osiemdziesiątych. Co prawda, nie wyemigrowała ona do Afryki, jak Karen Blixen, ale od dwudziestu już lat mieszka w USA.
Niepozorna, mała książeczka, format prawie kieszonkowy, a tyle treści, opisów przyrody i emocji... Historia kobiety, która w Afryce odnalazła swój dom, swoje miejsce na ziemi i miłość, za którą tak bardzo tęskniła...
Chyba nie ma osoby, która nie obejrzałaby filmu na podstawie tej lektury ze świetną rolą Meryl Streep oraz Roberta Redforda. To chyba jedyny taki przypadek, gdzie kino wygrało z książką, bo obraz przemówił bardziej niż słowo.
Jedyna i niepowtarzalna muzyka (John Barry) - poezja dla uszu, a oczy wciąż pełne łez...